Nieoczekiwany efekt uboczny co*idowych wesel.
Tytułowe zdjęcie przedstawia wszystkich gości na weselu, które ostatnio mieliśmy okazję obsługiwać. Było na nim niewiele ponad 20 osób i było to jedno z piękniejszych wydarzeń, w którym mieliśmy przyjemność uczestniczyć.
Małe wesele z obowiązku
Wypadałoby zacząć tym, że absolutnie nie obrażam się na duże wesela - wprost przeciwnie - one również są super i niewiele rzeczy może zastąpić uczucie kiedy na imprezie 200 osób śpiewa na całe gardło np. “Krzyzysową narzeczoną”. Przyznam się jednak, że początkowo trochę mnie zmartwiła wizja każdego wesela na 50 osób. Jednak mniejsze wesele wymaga od DJa i Wodzireja dużo więcej zaangażowania i pracy. Ciężej w takiej sytuacji o “samograj”.
Potem okazało się, że wesela będą do 150 osób więc w zasadzie normalnie ale szybko przekonaliśmy się, że co*idowe wesela będą jednak sporo mniejsze w rzeczywistości bo goście zwyczajnie nie chcą na nie przychodzić.
O ile pary z początku sezonu jeszcze mocno przeżywały brak gości to z każdym następnym weselem miałem wrażenie, że ludzie przywykli do myśli, że nie będzie ogromnego wesela i z coraz większym spokojem przyjmowali tę myśl do siebie. Niedawno zdałem sobie sprawę, żę to była cudowna przemiana w postawie przyszłych młodych par.. i mam ochotę na więcej ;)
Efekt uboczny mniejszych wesel i.. mniejszych oczekiwań co do wesela
Mam wrażenie, że narzeczeni paradoksalnie z większym spokojem podchodzą do swoich wesel. Oczywiście dochodzi dodatkowy stres związany z obostrzeniami, a w konsekwencji z nieobecnością gości ale koniec końców mam wrażenie, że Młode Pary cieszą się, że wesele się w ogóle odbyło.
Wydaje mi się, że covidowe zmieszanie miało nieoczekiwane efekty w postaci zmniejszonych oczekiwań co fenomenalnie wpłynęło na nastawienie młodych par do swojego wesela.
Mam wrażenie, że dzięki temu Młode Pary zaczęły doceniać każdego gościa na weselu (w końcu nie trzeba było zastanawiać się i zgadywać kim jest dana osoba na ich weselu ;)), każdą upływającą chwilę wesela i każdą rozmowę.
Z każdą młodą parą, którą obsługujemy rozmawiam przed weselem i mam wrażenie, że o wiele częściej, w porównaniu z poprzednimi sezonami, słyszę spokój w ich głosach. Wygląda na to, że sporo z nich przestało przejmować się jakimiś pierdołami, którymi w ogóle nie powinni się przejmować. Mniejsze znaczenia ma ilość gości, posiłków, atrakcji i to, żeby wszystko zrobić idealnie.
Z punktu widzenia DJa same przyjęcia również wychodzą fenomenalnie. Średnio ilość gości spadła pewnie o jakąś połowę ale ku mojemu zaskoczeniu jest dużo lepiej niż w poprzednich weselnych sezonach. Nie ma kalkulacji, oglądania się na innych tylko jest po prostu dobra zabawa i celebrowanie wielkiego święta młodych ludzi.
Nadzieja na przyszłość
Nie łudzę się, że kiedy sytuacja wróci do normalności, znowu będzie hossa na rynku pracy wesela zaczną być coraz większe i przepastne ale dopóki to nie nastąpi może więcej par skoncentruje się na tym co naprawdę istotne jak obecność ziomków, rodziny i wspólna dobra zabawa bez oglądania się na pierdoły ;)
Branży na pewno nie spodoba się to, że ludzie odejdą od wielkich wesel na jakiś czas bo to oznacza znacznie mniej pieniędzy do podziału ale chyba się tym specjalnie nie przejmuję.
Kto wie? Może to całe zamieszanie wyjdzie nam wszystkim na dobre? ;)